czwartek, 31 października 2013

Aktualizacja: Październik 2013.








Jak widać po zdjęciu, moje włosy w tym miesiącu trochę odżyły, przede wszystkim dzięki domowym maskom, olejowaniu suplementacji oraz pozostawianiu ich do samoczynnego wyschnięcia. 

Pogoda na zdjęcia nie dopisała, bo wczoraj tylko chwilami pojawiało się słońce, a w dodatku przypomniało mi się o aktualizacji już takim późniejszym popołudniem. Nie widać tego, ale październikowa fotka robiona jest w innym pomieszczeniu, mniej oświetlonym, co wyjaśnia dlaczego mój kolor wygląda jak wymarzony, stonowany blond, choć w rzeczywistości nie  zmienił się aż tak od września. Możecie zobaczyć też gdzieniegdzie jaśniejsze refleksy - a to akurat taki pomył mojej mamy, która twierdzi, że tak wygląda naturalniej. Trzecie zdjęcie idealnie oddaje mój aktualny kolor, było zrobione zaraz po farbowaniu odrostu. 


F
arbowałam Garnierem Color Naturals, kolorem 111 superjasny popielaty blond. Jestem z niej bardzo zadowolona i chyba już przy niej zostanę:) Przede wszystkim nie pozostawia żółtego odcienia, co mnie bardzo cieszy, bo nie cierpię robić płukanki fioletowej.


Wybaczcie za takie zdjęcie, ale aktualnie moje akumulatorki
 od aparatu się ładują, więc musiałam posłużyć się
 kamerką internetową ;)





Przy okazji robienia zdjęć włosów poklikałam kilka fotek, nawet kilka razy załapałam się na słoneczko! :)








A wszystkich chętnych zapraszam do polubienia Hiukseni na facebooku! :)


niedziela, 27 października 2013

Suchy skalp.






Suchy problem skóry głowy


O
dkąd farbuję włosy, a szczególnie odrosty, na jasny blond, skóra mojej głowy stała się przesuszona. Przy każdym kolejnym nakładaniu farby czuję swędzenie, które czasami w łagodniejszym już stopniu utrzymuje się jeszcze przez kilka następnych dni. Na szczęście skalp ciągle ma w równomierny w kolor, ale jego dłuższe przesuszenie mogłoby skończyć się pojawieniem się przebarwień, plamek, krostek, strupków, złuszczonego naskórka (nie pomylić z łupieżem, który powodują grzyby), wypadaniem włosów, bólem cebulek po rozplątaniu z kucyka, czy koczka. Samo swędzenie jest już dla mnie alarmem, że głowa wymaga pielęgnacji.

Nasze ciała nawilżamy przeróżnymi kremami, balsamami i masłami do ciała. Skalp jest czymś, o czym praktycznie nie myślimy, a przecież jak wiadomo - zdrowy skalp to zdrowe i mocne włosy. Okolice głowy są czasem o wiele delikatniejsze niż inne miejsca na ciele.




Przyczyn przesuszenia może być kilka:



1.Rozjaśniacze, farby.Pozostawiamy farby od 20 do 40 min na włosach, czego na pewno nasze włosy nie lubią, dodatkowo podczas farbowania nie da się uniknąć zetknięcia chemii ze skórą.

2.Szampony z SLS i/lub brak odżywki.
To silne szampony i one również przesuszają nam nie tylko włosy ale i skórę głowy. Przy metodzie OMO możemy złagodzić ich działanie.

3.Szampony przeciwłupieżowe.Nasza skóra może zacząć się łuszczyć, ale to z pewnością nie łupież. Myląc te dwa pojęcia i wybierając szampon przeciwłupieżowy możemy spotęgować problem.

4. Proteinowe odżywki.
Starajmy się wybierać odżywki mające w składzie dużo humekantów (miód, aloes, wyciąg lub olej avocado, gliceryna, kwas hialuronowy, d-pantenol, olej jojoba, kwas mlekowy, mocznik, masło shea). Proteiny w tym przypadku mogą narobić wielu szkód.

5. Niedokładne spłukanie.Część chemii, która pozostanie na skalpie może go bardzo podrażnić.

6. Wcierki na bazie alkoholu denaturowanego.Zbyt częste ich stosowanie nie spodoba się ani włosom, ani skórze.

7. Kwaśne płukanki.Płukanki cytrynowe, czy octowe świetnie domkną łuskę włosa, jednak zaleca się je stosować raz do dwóch razy w miesiącu.

8. Suszenie.Powietrze w suszarce powinno być na tyle chłodne, by po kilkunastu sekundach trzymania dłoni przy tubie nie poparzyło nam ręki.



Należy pamiętać, że to co lubią często nasze włosy, niekoniecznie polubi nasz skalp.



Moje sposoby na suchy skalp:



1. Siemię lniane.





O maseczce z siemienia lnianego pisałam TUTAJ, dlatego nie będę się już na ten temat rozpisywać bardziej. Taka maska nie tylko działa świetnie na włosy - jej cichym wielbicielem jest również skalp, ponieważ ona działa na niego zmiękczająco, rozjaśniająco, łagodzi zaczerwienienia. Jest świetna w przypadku skóry wrażliwej. 









2. Aloes/sok z aloesu. 
Posiada naturalne enzymy, które mogą nawilżyć skórę głowy, pomagając wyeliminować łuszczenie wysuszonej skóry głowy. Wspomaga także krążenie krwi i zmniejsza suchość oraz uczucie swędzenia, które towarzyszą wysuszeniu lub przetłuszczeniu. Utrzymuje naturalne oleje włosa w równowadze, co zapobiega częstemu przetłuszczaniuAloes ma mnóstwo niezbędnych witamin i minerałów, które pomagają w przywróceniu skórze miękkości i zdrowia.Roślinka dobrze sprawdza się w domowych maskach, lecz na skalp najlepiej wcierać sok aloesowy, który możemy nabyć w każdej aptece. 


3. Drożdże.

Brzmi nieprzyjemnie i równie niefajnie pachnie ;) Z pewnością maska z drożdży to ciekawsze rozwiązanie niż samo w sobie picie drożdży - ale o tym innym razem :) 

Wykonanie maski: 1/5 kostki drożdży rozrabiamy z wodą do uzyskania gładkiej masy. Rozmasowujemy na skórze głowy i nakładamy czepek foliowy. Trzymamy przynajmniej 30 minut, spłukujemy i myjemy włosy. Maskę stosujemy 1-2 razy w tygodniu. Efekt: złagodzone podrażnienia, przyrost babyhair, ograniczone przetłuszczanie, mniej wypadających włosów







4. Rumianek.




Rumianek pospolity wykazuje najszersze właściwości lecznicze. Od wieków stosuje się go ze względu na cechy przeciwzapalne, bakteriostatyczne, przeciwbakteryjne. Naparów z rumianku używa się do przemywania trudno gojących się ran, ponieważ działa odkażająco. Wykonanie płukanki: Zaparzamy 3 saszetki rumianku i rozcieńczamy chłodną wodą. Po umyciu głowy polewamy nią włosy, nie spłukujemy.











5. Maść z witaminą A.




Witamina A pobudza wzrost nowych komórek, tym samym wpływając na regenerację skóry, pomaga utrzymywać równowagę wodno-tłuszczową, poprawia elastyczność skóry, odżywia i zapobiega wiotczeniu. Maść z wit. A z pewnością złagodzi ból po przesuszeniu, nakładamy taką maść opuszkami na skalp i pozostawiamy na kilka godzin, następnie myjemy głowę.





~~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~~


Odbiegając od tematu, chciałam podziękować chung za otagowanie mnie w zabawie HAIROUTINE dotyczącej zbliżającego się halloween :)
A temat tagu to: 
Najbardziej przerażające wspomnienie związane z włosami...


Pamiętacie stare suszarko-lokówki, które nie tylko parzyły w głowie, ale także okropnie wplątywały się we włosy? Pamiętam jak razem z koleżanką musiałyśmy obciąć po kilka kosmyków, których nijak nie dało się z tego cholerstwa wyplątać :) Innym razem koleżanka musiała mieć przymusową grzywkę. A mówiąc o grzywce wspomnę też, że ok 2mies temu obcięłam swoją, nie chce się za nic układać i już pierwszego dnia od obcięcia miałam jej po prostu dość! Przerażające jest jednak to, że nie wiem czy zdoła mi odrosnąć, do w miarę normalnej i przyzwoitej długości, nim nastanie mnie mroźny luty i połowinki ;)

Chętnie poczytałabym dużo ciekawych historii o Waszych przerażających wspomnieniach, dlatego nie taguję konkretnych osób, ale zachęcam wszystkich do rozpisania się w postach i komentarzach! :))

poniedziałek, 21 października 2013

Niewłosowa notka! :)


Niewłosowa notka!


Pokażę Wam kolekcję kosmetyków, które dopiero niedawno znalazły się na moich półkach. Znajdą się tu między innymi moje ukochane perfumy, ale również olejek, który został wykorzystany nie tylko do włosów :)







Te trzy perfumy dostałam niedawno od cioci, najbardziej spodobał mi się Hypnotic Poison, czyli to czerwone maleństwo poniżej. Mimo tego, że perfumy są piękne, ja wciąż mam swojego ulubieńca.








A
tym ulubieńcem jest Amore di Notte z firmy La Riva, w którym od jestem niezmiennie od kilku lat zakochana :) Kupiłam go ostatnio w tesco za ok. 21zł :)




Żel pod prysznic oraz dezodorant z Palyboya o najlepszym z możliwych zapachów. Dostałam taki zestaw jakiś czas temu od TŻ i naprawdę ładnie pachnie. To mój ulubiony żel pod prysznic zaraz po kokosowym z Ziaji :)

























A
po prawej krem do rąk, kupony za 2.30zł
 w przy okazji wizyty w Rossmannie :)

 


 

Baza pod podkład kupiona w Biedronce za 12.99zł ok. 2dni temu. Szczerze mówiąc pierwszy raz mam taki kosmetyk w łapkach, ale chyba się polubiliśmy:)




Dodatkowo róż do policzków 6.99zł
 oraz odżywka do rzęs (4.99zł)
 również z Biedronki :)





A także olejek, którego co prawda jest już pawie pół i wcale nie został kupiony niedawno :) Ale niedawno odkryłam, że po pierwszym użyciu należy wykorzystać go w przeciągu trzech miesięcy. Wiadomo, że zanim zużyłabym taką ilość na włosy, dawno straciłby okres przydatności, dlatego postanowiłam go wykorzystać do każdego celu, opisanego na opakowaniu. 

Na włosach sprawdza się - powiem szczerze - średnio. Przynajmniej na moich, źle mi się go zmywa, co oznacza, że moje włosy nie do końca go lubią. Za to moja twarz bardzo go polubiła, lubię nałożyć kilka kropel na noc, a rano obudzić się z gładką buzią ;) Co do ciała... po prysznicu bardzo fajnie go wsmarować, ale nie przesadzając z ilością, bo ciężko się wchłania i może pozostawić tłuste plamy na ubraniach. Zapach kojarzy mi się z olejkiem do opalania i podobnie nabłyszcza i delikatnie koloryzuje skórę.















Myślę, że takie odbiegające, od głównego tematu, posty są czasem naprawdę fajne, jak np. "50 faktów o mnie" :) Nie spotkałam się jeszcze z takim tagiem jak dzisiejszy, dlatego ja proponuję, by blogerki dodały jeden post o niewłosowych kosmetykach, które ostatnio znalazły się na ich półkach :)


Otagowane:


PS Odblokowałam możliwość komentowania dla wszystkich, nawet niezalogowanych :)


sobota, 19 października 2013

Rano, czy wieczorem?


Którą porę dnia wybrać?

Z rana, po myciu głowy byłam zdenerwowana, że moje włosy już nie pierwszy raz zupełnie nie chcą się ułożyć. Nawet zwykły kucyk nie chciał ułożyć się gładko, bo pojedyncze włoski odstawały nieznośnie na boki. Nie mogę uznać, że był to BadHairDay, bo włosy były błyszczące, sypkie, dobrze się rozczesywały, ale zauważyłam od pewnego czasu, że moje włosy wyglądają dobrze i same się układają dopiero kilka godzin po myciu, co za tym idzie od razu przyszedł mi do głowy pomysł na dzisiejszy post.

Każde włosy są inne, dlatego każdy musi sam zdecydować, kiedy woli je umyć :) 
Zrobiłam tabelkę porównującą i jak sami widzicie, żadna z nich nie jest uniwersalna, ale każda jest dobra, tylko zależy to od indywidualnych potrzeb :) :

Plusy mycia rano:

- mamy pewność, że włosy w ciągu dnia zachowają swoją świeżość,
- to wybór dla dziewczyn z przetłuszczającymi się włosami
- nie ma możliwości mechanicznego uszkodzenia włosów, jak w przypadku spania z mokrymi,
- krótkie fryzury zazwyczaj trzeba ułożyć rano
- możemy olejować włosy na noc

Minusy mycia rano:

- zawsze musimy wstać dużo szybciej
- zazwyczaj nie mamy czasu na naturalne suszenie i sięgamy po suszarkę
- ograniczony czas na trzymanie maski
- zimą narażamy się na przeziębienia
Zalety mycia wieczorem:

- idealna opcja dla tych, które lubią sobie dłużej pospać,
- włosy układające się po kilku godzinach od mycia, rano będą już dobrze wyglądać- właśnie okazało się, że nasz eksperyment z nową maską nie powiódł się? Spokojnie, mamy czas, którego rano z pewnością nie znajdziemy



Minusy mycia wieczorem:


- odkształcają się w ciągu nocy
- trzeba odczekać, aż będą idealnie suche, by nie kłaść się z wilgotnymi
- czasem wracamy zbyt późno, by umyć głowę i czekać, aż wyschnie



Szkoda będzie mi pożegnać się z olejowaniem na noc, ale zacznę myć głowę wieczorem.



A wy o jakiej porze dnia myjecie swoje włosy? :) 

wtorek, 15 października 2013

SLS - Sodium Lauryl Sulfate


SLS - Sodium Lauryl Sulfate


Pamiętam jeszcze, jak niecały rok temu wędrując trochę po forach i blogach dużo dziewczyn obawiało się SLS - czyli jednej z najpopularniejszych substancji myjących. Można było przeczytać, że produkty z takim detergentem : "Zaburzają wydzielanie łoju i potu, podrażniają skórę, wywołują świąd i wypryski, przyczyniają się do powstawania plam, guzków zapalnych i cyst ropnych, powodują rozległe i zlewające się plamy, w dodatku przenikają przez skórę do krwi i ulegają kumulacji w organizmie, mogą uszkadzać układ nerwowy i układ odpornościowy skóry", a także "Mogą działać rakotwórczo"

A teraz niech każda z Was pójdzie na chwilę do łazienki i weźmie do ręki szampon którego używa i odczyta jaki składnik znajduje się na drugim miejscu, zaraz po Aqua (wodzie). U większości, jeśli nie u wszystkich będzie to Sadium Lauryl Sulfate, stosujecie tych produktów już od wielu lat i zapewne składnik ten nie wywołał u was takich reakcji jak opisane powyżej. Nie mogę powiedzieć, że to co jest napisane w pierwszym cudzysłowie jest kłamstwem. Oczywiście, że ten detergent może powodować podrażnienia skóry, lecz dotyczy to osób szczególnie wrażliwych i uczulonych na ten składnik... u osób które, ani wrażliwe ani uczulone nie są, podrażnienie nie wystąpi, ponieważ SLS ma zbyt krótki kontakt ze skórą i nie wnika w nią. Jest to substancja działająca na powierzchni skóry i spłukiwana.


SLS są bezpieczne
To składniki stosowane od kilkudziesięciu lat. Bezpieczeństwo stosowania SLS w kosmetykach nie wzbudziło wątpliwości Komitetu Narodowego ds Bezpieczeństwa KonsumentówSkładnik ten został uznany za bezpieczny.

SLS nie są rakotwórcze!
Substancje o potwierdzonym działaniu rakotwórczym są klasyfikowane i rejestrowane przez Międzynarodową Organizację ds Raka (IARC). Ta organizacja nie dodała SLS na swoją listę.


Gdzie znajdziemy SLS?
SLS występuje we wszelkich żelach i mydłach do mycia, w płynach i olejkach do kąpieli, w tonikach do demakijażu, ale nie ma też co ukrywać, że występuje w płynach do naczyń, czy tych do mycia podłóg. Substancja ta wywołuje działanie podrażniające, ale tylko wtedy gdy jest stosowana jak roztwór czysty na skórę. Jednak w kosmetykach zawsze występuje z innymi substancjami, które łagodzą jego działanie drażniące. SLS jest substancją, która ma krótki kontakt ze skórą. Jest bezpieczna dla zdrowia jeżeli nie jest stosowana w kosmetykach niespłukiwanych.


Sodium Lauryl Sulfate jest jednak jednym z najsilniejszych detergentów, skomplikowane chemicznie wiązanie laurylosiarczanów sodu, skutecznie rozbija tłuszcz, jednak ma przy tym działanie wysuszające.

Kosmetyki bez SLS
Największy problem stanowi znalezienie w marketach szamponu lub żelu pod prysznic, bez takich związków. Warto wtedy zajrzeć do działu dziecięcego. Dorośli także mogą z takich kosmetyków korzystać. Są o wiele delikatniejsze, a niektóre potrafią bardzo dobrze oczyścić, nawet z olejku.




                                     1.
Szampon i płyn do kąpieli Pat&Rub Sweet - dla niemowląt. Na wizażu nie ma ani jednej negatywnej oceny, a aż 75% oceniło go na 5 gwiazdek.

Opis: Bardzo łagodnie i dokładnie myje włosy i ciało dziecka nie wysuszając skóry. Zawiera roślinne delikatne środki myjące oraz substancje nawilżające, łagodzące podrażnienia i odbudowujące pożyteczną florę bakteryjną. Posiada subtelny aromat – zapach jest naturalny i hipoalergiczny. Płyn jest też doskonały do mycia ciała i włosów dla osób dorosłych o wrażliwej skórze ciała i/lub głowy.



2.

Szampon BabyDream - dla niemowląt. Opinie o nim są zróżnicowane. Niektórym osobą plącze on włosy, a dla innych jest zbyt delikatny i nie zawsze dobrze domywa włosy, inne osoby zaliczają go do KWC (kosmetyków wszech czasów).

Opis: Myje i pielęgnuję skórę głowy i włosy niemowlęcia. Wyciąg z kiełków pszenicy umożliwia łatwe rozczesywanie. Produkt zawiera rumianek i pantenol. Nie zawiera barwników i konserwantów oraz składników pochodzenia zwierzęcego, ma pH naturalne dla skóry.



                                3. 
Płyn do kąpieli Babydream für Mama - dla kobiet w ciąży. Sprawdza się świetnie jako delikatny płyn do kąpieli, jak i szampon. Oczyszcza lepiej niż tradycyjna wersja Babydream dla maluszków, ale ma w składzie dużo olejków, przez co włosy szybko stają się oklapnięte, przetłuszczone.

Opis: Zawiera proteiny serwatkowe oraz duże ilości naturalnych olejów roślinnych o silnym działaniu nawilżającym. Produkt nie zawiera olejów mineralnych i silikonowych, barwników, konserwantów.





4.
Szampon HiPP Babysanft - dla niemowląt.

Opis: Idealny dla delikatnej skóry głowy dziecka; łagodnie myje, nie podrażnia oczu. Pozostawia włosy błyszczące i miękkie. Idealny także dla delikatnych włosów i wrażliwej skóry głowy osób dorosłych. Bez substancji zapachowych, barwników, konserwantów, bez dodatku mydła, bez emulgatorów PEG, parabenów oraz surowców pochodzenia zwierzęcego. Ma pH neutralne dla skóry.




Tych kosmetyków możemy używać na co dzień, na pewno nie podrażnią naszej skóry, czy oczu. Świetnie radzą sobie z oczyszczeniem włosów i głowy z łoju, czy nawet olejków, ale ponieważ nie zawierają związków chemicznych, nie są w stanie usunąć nadbudowanych substancji.

Uwaga! Nie wszystkie kosmetyki dziecięce są delikatne. Jest wiele szamponów, które według producenta są przeznaczone dla dzieci, a skład mają niekiedy silniejszy niż niejeden szampon oczyszczający na bazie ziół. Warto sprawdzać składy.

Kiedy sięgniemy po SLS?
Podczas świadomej pielęgnacji silikonowej szampon z takim składem będzie nam niezbędny, dla oczyszczenia włosów raz na tydzień, podczas oczyszczania naszych włosów z nadbudowanych substancji filmotwórczych (m.in  silikonów) oraz gdy czujemy, że nasze włosy stały się obciążone. SLS nada włosom objętości i uniesie je u nasady.



Sporo informacji oczywiście nie wzięło się tylko i
wyłącznie z mojej głowy. Poszperałam troszkę po
kosmetologicznych stronkach :)
-http://www.farmona.pl/
-http://www.kosmopedia.org/
-http://www.femineus.pl/
-http://e-naturalna.pl

poniedziałek, 7 października 2013

Ziarenkowy post :)

Kolejnym fenomenem, którym chcę się z Wami podzielić, jest siemię lniane


Tanie, skuteczne, a przede wszystkim naturalne. Można je wykorzystać na naprawdę mnóstwo sposobów. Te małe ziarenka są moim must have i są na każdą opcję  ;)




1. 
Po pierwsze płukanka. Nietrudno ją przygotować wystarczy zalać dwie płaskie łyżki siemienia ok. 500ml ciepłej lub gorącej wody i  na ok. 10min przykryć talerzykiem. Następnie przelać przez sitko (tu jest chyba  największy kłopot) glutka, który nam powstał i do tego oto glutka dolać troszkę zimnej  wody. Taka płukanka nawilży, da efekt śliskich włosów, jak również pomoże wydobyć skręt.

Na dowód wrzucam Wam zdjęcia,
na których idealnie te troszkę niezdarnie 
poskręcane włoski widać :D.



Wilgotne włosy, więc skręt mało widoczny.

Skręt na wilgotnych z bliska.


Włosy po wyschnięciu.







2. Po drugie maskaW zależności od tego, jak gęstego chcemy mieć glutka i jak dużo jej potrzebujemy dobieramy proporcje sami. Ja zalewam trzy łyżki siemienia 500ml wody i całość gotuję na małym ogniu również przez ok.10 minut (pamiętajmy, że gotowanie zaczyna się od czasu, gdy woda wrze) od czasu do czasu mieszam, ponieważ ziarenka nieraz mogą przykleić się do spodu garnuszka :) Ugotowaną całość znów przelewam przez sitko, aby uzyskać samego glutka. Taką maskę po ostygnięciu, bądź dodaniu odrobiny zimnej wody nakładam na mokre, umyte włosy - czasem dodaję odżywkę, czy inne naturalne składniki, jak np. sok z cytryny. Trzymam wykonaną maskę godzinkę pod ręcznikiem, po czym dokładnie spłukuję. Po takiej masce włosy są niesamowicie nawilżone, miękkie i bardziej sypkie. O wiele ładniej się układają i nie plączą się!

Wsypujemy ziarenka

Zalewamy 500ml wody

Co jakiś czas mieszamy, by ziarenka nie
przykleiły się do dna

Po pewnym czasie mieszanka staje się gęściejsza

Gdy siemię ma już dobrą konsystencję,
 można je przelać przez sitko



Ziarenka, które zostaną można wykorzystać
jako maseczkę do twarzy, bądź peeling do ciała :)) 
Końcowy glutek :))

3. Po trzecie mgiełka. Otrzymanego glutka mieszamy z wodą w proporcjach 1:1 i taką mieszankę możemy przelać do butelki z atomizerem. Taka mgiełka z pewnością dobrze nawilża włosy i wygładza je. Moim często puszącym się włosom na pewno przyda się buteleczka pod ręką. Pamiętajmy tylko, że glutek, jak i już wykonana mgiełka przechowywane dłużej powinny znajdować się w chłodnym, ciemnym miejscu (idealna będzie lodówka) i nie może stać dłużej niż tydzień, dlatego trzeba szybciutko wykorzystać nasz produkt :)).






Hiukseni.

sobota, 5 października 2013

Aktualizacja: Wrzesień 2013

Czas już na wrześniową aktualizację włosów :)


Spóźniłam się co prawda o kilka dni, ale w końcu się do tego zabrałam. 





Niestety, wrzesień nie był ani dla mnie, ani dla moich włosów łaskawy. Początek roku szkolnego, a do tego choroba, która jakby nie patrzeć, wpłynęła na ich stan. Fotka cyknięta przed chwilą, włosy jedynie przeczesane po nocnym koczku dlatego mogą wydawać się troszkę pogniecione ;) . Na zdjęciu (mimo, że robione z lampą) dokładnie widać, że nie są już takie błyszczące. W tym miesiącu brak czasu skutkował brakiem szczególnej pielęgnacji, ograniczyłam się jedynie do szamponu, odżywki i od czasu do czasu maski. Olejowałam włosy może 5 razy w ciągu miesiąca, a prędzej robiłam to przed każdym myciem. Tylko raz zrobiłam płukankę cytrynową i raz lnianą. Jedynym moim wspomagaczem były suplementy, które i tak nie zrobiły na moich włosach żadnego efektu wow. A gdy zorientowałam się, że nie mam już nic, czym mogę zabezpieczyć końcówki, to zamiast kupić coś jak najszybciej, ratowałam się olejkami... Cóż, brak pielęgnacji poskutkował tym, że około 1,5cm włosów aż proszą się o podcięcie, na szczęście dzięki Calcium Pantothenicum tych kilka centymetrów nie robi mi różnicy,  jednak żeby tak bardzo nie obciążyć żołądka zrobię sobie chyba od tych tabletek małą przerwę lub ewentualnie zmniejszę dawkę :)